Polityka

Słowo na koniec roku? Drożyzna


To z pewnością najczęściej powtarzane słowo i grudniu. I nic nie zanosi się na to, by w Nowym Roku miało być inaczej.

Tak dużego tempa wzrostu cen nie odnotowano od 21 lat. W listopadzie inflacja osiągnęła rekordowy poziom – 7,8 proc. Nic nie wskazuje na to by tendencja ta została zahamowana.

Trzeba więcej płacić za żywność i usługi. W górę wystrzeliły rachunki za prąd, gaz.

Od 20 grudnia, w ramach tzw. Tarczy antyinflacyjnej, obowiązuje obniżona akcyza na paliwa. Rząd zapewnia, że taniej ma być przynajmniej do maja.

Od nowego roku zacznie obowiązywać Polski Ład. Zdaniem rządu, powiększy on dochody wielu polskich rodzin, nawet o „100 zł miesięcznie”. Czy sprawi, że inflacja przestanie być odmieniana przez wszystkie przypadki? Szczerze mówiąc wątpię.

Właściciele firm, na które Polski Ład nakłada nowe podatki, już zapowiadają, że podniosą ceny.

Rząd boi się inflacji. Boi się, że niezadowolenie społeczeństwa obróci się przeciwko niemu. Jarosław Kaczyński uznał drożyznę za jedno z największych zagrożeń dla swoich rządów. Premier, jak mantrę, powtarza, że wyższa inflacja to problem nie tylko Polski, ale całego świata.

Rząd wini za nią pandemię, politykę klimatyczną UE, Rosję. Przyczyn inflacji szuka wszędzie, tylko nie na własnym podwórku. A przecież to Adam Glapiński, prezes NBP, osłabiał walutę. Współpracował z rządem, drukując pieniądze bez pokrycia.

Drożyzna to efekt także tarcz pomocowych, które w pandemii utrzymywały gospodarkę przy życiu. To również transfery socjalne. Różnego rodzaju „trzynastki”, „czternastki”, obniżony wiek emerytalny. Spełnianie obietnic wyborczych. Obiecywanie nowych. By sondaże były przychylne.

A inflacja z nami pozostanie na jakiś czas.

comments icon0 komentarzy
0 komentarze
70 wyświetleń

Napisz komentarz…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *