13 stycznia Sejm przyjął nowelizację nowego prawa oświatowego. Teraz ustawą zajmie się Senat. Ma on 30 dni na przyjęcie lub odrzucenie jej i wprowadzenie poprawek. Choć proces legislacyjny nie dobiegł jeszcze końca, wielu nauczycieli już zapowiada odejście ze szkół.
Wszechwładny kurator
Ustawa od samego początku wzbudza szereg kontrowersji. Przede wszystkim przyznaje nieograniczoną prawie władzę kuratorom. Powoływani są oni przez ministra edukacji i de facto odpowiadają tylko przed nim. Rola samorządów ograniczy się w zasadzie tylko do kwestii księgowości.
Dyrektor szkoły bądź placówki oświatowej będzie zobowiązany realizować „polecenia” kuratora. W przypadku niesubordynacji będzie on mógł wezwać go do wyjaśnienia, a w następnej kolejności wystąpić do samorządu z wnioskiem o odwołanie dyrektora w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia.
Zwiększy się kontrola nad szkołami i placówkami niepublicznymi. Kurator będzie mógł wydać osobie prowadzącej taką szkołę lub placówkę polecenie niezwłocznego „umożliwienia wykonania czynności dotyczących nadzoru pedagogicznego”. Nowelizacja dodatkowo wzmacnia pozycję kuratora. Wszędzie tam, gdzie do tej pory wymagana była jego opinia, zapisano, że musi być to opinia pozytywna.
W przypadku zajęć prowadzonych przez stowarzyszenia lub organizacje, dyrektor szkoły lub placówki będzie miał obowiązek – nie później niż na dwa miesiące przed ich rozpoczęciem – uzyskać szczegółową informację o planie działania, konspekt zajęć i materiały wykorzystywane na zajęciach, a także uzyskać pozytywną opinię kuratora. Kurator ma 30 dni na jej wydanie. Udział ucznia w takich zajęciach będzie wymagał pisemnej zgody rodziców.
Nie ma komu uczyć. A będzie jeszcze gorzej
Od samego początku swojej kariery uważam, że podstawą edukacji są dialog i relacje. Myślę, że „lex Czarnek” te dwa fundamenty rujnuje. Wskazuje się, że zmian chcieli nauczyciele, rodzice, co jest nieprawdą. Konsultacje społeczne są obecnie fikcją. Po drugie, kuratoria to obecnie organy mocno polityczne i uważam, że to my, nauczyciele, dyrektorzy i rodzice powinniśmy decydować, co jest dobre dla uczniów. Chcemy uczyć tolerancji, szacunku, otwartości na świat, a nie narzucania politycznego „widzimisię” – mówi jeden z nauczycieli w rozmowie z Interią.
Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP, przyznaje w rozmowie z portalem: – Znów docierają do nas głosy od nauczycieli, którzy chcą zrezygnować, odejść z zawodu. Taka decyzja jest wyrazem braku nadziei na to, że jakieś dobre decyzje, korzystne dla nauczycieli, ale także uczniów, mogą w najbliższym czasie zapaść.
W ankiecie, przeprowadzonej przez Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów, 49 proc. nauczycieli myśli o odejściu z zawodu. 11 proc. chce uczynić to jeszcze w tym roku. Tylko 6 proc. nie planuje żadnych zmian, a 4 proc. chce dotrwać do emerytury.
W samej Warszawie aktualnie brakuje około 2 tys. nauczycieli. W innych miastach nie jest lepiej. Wielu nauczycieli jest w wieku emerytalnym a młodych jest coraz mniej.
Choć lex Czarnek nauczyciele wymieniają jako główną przyczynę rezygnacji z pracy, nie jest ona jedyną. Sytuacji nie ułatwia pandemia. Najpierw edukacja zdalna, później stacjonarna, która w każdej chwili może przerodzić się w system hybrydowy. Brak spójnej polityki pandemicznej i ciągła niepewność sprawia, że wielu nauczycieli mówi o wprost wypaleniu zawodowym czy psychicznym.