Polityka

Dezercja na granicy


W piątek rano radio RMF FM poinformowało, że jeden z żołnierzy, służących w pasie granicznym, uciekł na Białoruś. Żołnierz zniknął z posterunku, zostawiając broń. Kilka godzin trwały poszukiwania – podano. W tym samym czasie oświadczenie wydał Białoruski Komitet Graniczny. Poinformował, że polski żołnierz poprosił o azyl polityczny w związku z brakiem zgody na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktykę nieludzkiego traktowania uchodźców.

Kim jest dezerter?

Emil Czeczko służył w 11. Mazurskim Pułku Artylerii stacjonującym w Węgorzewie. Tydzień wcześniej szeregowy został zatrzymany do kontroli przez policjantów w Giżycku. Badanie wykazało, że miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Prawdopodobnie nie przyznał się, że jest żołnierzem zawodowym, stąd na miejscu zabrakło żandarmerii. Jak ustalił Onet, jego siostra była w związku z Białorusinem, a on sam miał wielu znajomych za wschodnią granicą.

Media zaczęły się interesować przeszłością żołnierza. Ustalono, że miał problemy z narkotykami, pobił swoją matkę. Zdaniem informatora Onetu, byłego oficera wojskowych służb specjalnych, prawdopodobnie właśnie te wydarzenia dały impuls temu, że żołnierz zdecydował się na ucieczkę.

Sukces propagandowy Łukaszenki

Sytuację tę chciał wykorzystać reżim Łukaszenki zamieszczając w  mediach państwowych wywiad z uciekinierem. W rozmowie z białoruskimi mediami żołnierz stwierdził, że jego ucieczka zostanie przedstawiona w negatywny sposób, a polska strona zrobi z niego najgorszego. Dopytywany o działania służb na granicy wskazał z kolei, że oczywistym jest strzelanie do migrantów.

Reakcja rządu

W związku z tymi wydarzeniami, na komentarz szefa MON Mariusza Błaszczaka nie trzeba było długo czekać. Napisał na Twitterze:

Żołnierz, który wczoraj zaginął miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada.

Nie minęło wiele czasu i posypały się dymisje. W piątek, po południu MON poinformowało o nich w mediach społecznościowych:

Po odebraniu meldunku od gen. dyw. K. Radomskiego dowódcy, minister Mariusz Błaszczak podjął decyzję o odwołaniu ze stanowisk przełożonych żołnierza, który znalazł się na Białorusi. Odwołani zostali dowódca baterii, dowódca plutonu i dowódca 2. dywizjonu w Węgorzewie.

Jednocześnie śledztwo w tej sprawie prowadzą polskie służby specjalne. Najpoważniejszym wydaje się być wątek, że Emil Czeczko mógł być białoruskim szpiegiem. Ewentualnie informatorem reżimu Łukaszenki. Pytanie tylko, co mógł wiedzieć „zwykły” szeregowy?

Polski kodeks karny przewiduje za dezercję karę od roku do 10 lat więzienia.

comments icon0 komentarzy
0 komentarze
190 wyświetleń

Napisz komentarz…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *