Ostatnio amerykańskie firmy są nawet skłonne zapłacić kary odbiorcom z Azji za niedostarczenie gazu, byle tylko trafił do Europy. Wszystko to wskutek wojny w Ukrainie.
Choć największymi złożami gazu ziemnego na świecie dysponuje Rosja, to Stany Zjednoczone są liderem jeśli chodzi o produkcję tego surowca. I drugim największym eksporterem na świecie. Ustępują w tym Rosji tylko dlatego, że sami zużywają dużo tego surowca u siebie.
Amerykanie zwiększają eksport gazu skroplonego
Stany to również światowy lider w eksporcie gazu skroplonego drogą morską. W grudniu ub.r. amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) oszacowała, że w 2022 r. eksport dojdzie do 11,5 mld stóp sześc. dziennie, tj. ok. 304 mln m sześc., czyli USA uda się wyprzedzić Australię i Katar. To powinno dać około 22 proc. światowego rynku LNG – wynikało z zestawienia z prognozami Goldman Sachs.
Morska droga dostaw gazu okazuje się kluczowa, kiedy na europejskim rynku panuje kryzys, lub obawy o zatrzymanie dostaw rosyjskimi gazociągami. Statki to droższy sposób dostawy niż gazociągi. Jednak przy obecnych cenach gazu koszt transportu i regazyfikacji może już nie być tak widoczny w cenie, jak jeszcze rok temu.
Dlatego też Amerykanie wykorzystują obecną koniunkturę na ich gaz. Ukończonych zostało w ub.r. wiele terminali w USA, które umożliwiają zwiększenie eksportu LNG. Producenci z tego w coraz większym stopniu korzystają, kierując swój eksport do Europy.
Wolą nawet zapłacić kary
Reuters informuje, że handlujący LNG wolą nawet zapłacić miliony dolarów kary za niedostarczenie zamówionego gazu. Premia cenowa w Europie im to rekompensuje ze sporą nadwyżką – powiedział Reutersowi Oystein Kalleklev, prezes armatora FLEX LNG Management.
Amerykańskie firmy miały zawrócić od początku roku już kilkadziesiąt dostaw kierowanych pierwotnie do Azji. Każdy z gazowców przewozi średnio około 62 tys. ton gazu (79 mln m sześc.). Wiele już dopłynęło do Europy, inne właśnie płyną. Muszą się śpieszyć, bo europejska cena gazu w ostatnich dniach spada, więc przebicie też może być coraz mniejsze. Kontrakty na dostawy w kwietniu z poziomów ponad 200 euro za MWh 7-8 marca zeszły w poniedziałek na giełdzie ICE do 113 euro (-14 proc. w porównaniu z piątkiem. ) To najniższy poziom od 28 lutego. To może być zresztą właśnie efekt zwiększonej podaży ze strony transportu LNG.
Robert Songer, analityk firmy konsultingowej ICIS podał Reutersowi, że tylko w pierwszych dwóch miesiącach b.r. amerykańskich transportów gazu do Europy i Turcji było aż 164, podczas gdy dotąd w rekordowym kwartale, I kw. 2020 r. przesłano 125 transportów. Innymi słowy, w ciągu dwóch miesięcy przesłano ich więcej niż w dotąd rekordowych trzech miesiącach.
Jak policzono w materiale Reutersa, 6,4 mln ton skroplonego gazu wyeksportowane w lutym z USA, warte było w Europie 17,2 mld dol. Podczas gdy w Azji zaledwie 13,5 mld dol. W takiej sytuacji decyzja dla dostawców jest dość oczywista. Płacą karę i płyną do jednego z ponad 30 terminali LNG w Europie, m.in. we Francji, w Wielkiej Brytanii, w Holandii, w Turcji lub w Polsce i tu upłynniają swój towar. Różnica cenowa między Azją a Europą rekompensuje kilka milionów dolarów kary.
Gazowce z USA zaspokajają w ten sposób zwiększony popyt w Europie. Wiele krajów, w tym Polska wypełnia gazem magazyny w obawie przed albo ostrzejszymi sankcjami, albo ewentualną decyzją Rosji o zablokowaniu eksportu. Takie kraje jak Wielka Brytania, czy Polska mimo zbliżającego się końca zimy utrzymują dwukrotnie większe rezerwy niż rok temu.
Źródło: Reuters/ Business Insider