Wojna w Ukrainie spowodowała kryzys w wielu gałęziach gospodarki. Nie ominął on też branży budowlanej. Nie chodzi o brak surowców. Wojna sprawiła, że wielu Ukraińców pracujących na budowach wróciło bronić swój kraj. Braki kadrowe to główna przyczyna możliwej zapaści, przed którą stoi branża.
Brak ludzi do pracy w polskiej budowlance to jedno z największych wyzwań na placach budów. Szacuje się, że w związku z wybuchem wojny opuściła je jedna trzecia spośród 380 tys. zatrudnionych na nich obywateli Ukrainy. W związku z przebiegiem rosyjskiej agresji na Ukrainę, czas ich nieobecności może się mocno wydłużyć. Ich miejsce trudno będzie wypełnić.
Ceny poszybowały w górę
Dariusz Blocher wieszczył jej największy kryzys w ostatnich 20 latach. – Wciąż trudno przewidzieć konsekwencje tego, co się wydarzy w przyszłości. Jednak już dzisiaj widać rosnące dramatycznie, bo nawet trzykrotnie ceny materiałów budowlanych, albo ich braki plus masowy odpływ pracowników. Stoimy u progu bardzo poważnego kryzysu – mówił były prezes Budimeksu.
Wiele firm nie będzie w stanie zrealizować zleceń w wyznaczonym czasie i budżecie. A to prawdopodobnie doprowadzi do gigantycznych strat w całej budowlance, która zatrudnia w Polsce 1,3 mln pracowników.
– Inwestorzy, zwłaszcza prywatni, wstrzymują inwestycje, inwestorzy publiczni też nie rozpoczynają ich w dużej skali m.in. dlatego, że nie ma Krajowego Planu Odbudowy. Ale także z powodu niepewności związanej z kosztami. Zakontraktowanie dzisiaj czegokolwiek będzie prawdopodobnie o 50 proc. droższe niż kiedyś, więc wszyscy przeliczają czy ich inwestycje w ogóle mają sens – wyjaśniał Blocher. I dodał: mieszkania będą droższe, budowanie będzie droższe, wszystko będzie droższe.