Biznes

Strach Europy. Czy Putin odetnie kurek z gazem?


Rosyjski Gazprom jest największym na świecie producentem gazu ziemnego. Odpowiada on za 12 proc. światowej produkcji, będąc jednocześnie głównym eksporterem tego surowca do Europy. Wybuch wojny w Ukrainie spowodował, że świat zaczął inaczej patrzeć na rosyjski gaz. Czy mamy czego się obawiać?

Wiadomym jest, że wojna sama się nie sfinansuje. Płacą za nią oligarchowie, rosyjski przemysł. Płaci i Gazprom. A ma z czego, bowiem Europa uzależniona jest od rosyjskiego gazu. Nie cała, ale są kraje, które w obliczu odcięcia kurka z tym surowcem miałyby olbrzymi problem.

Polska chce embarga na rosyjski gaz

Dlatego też kwestia embarga budzi wiele kontrowersji. Nawet bez embargo pod uwagę brane są scenariusze, że to Rosja przestanie przesyłać surowce Zachodowi. – UE powinna przygotować się na znaczną utratę dostaw gazu z Rosji w odwecie za sankcje Unii – powiedział w poniedziałek komisarz ds. energii Kadri Simson, podkreślając, że państwa członkowskie mają środki, by poradzić sobie w przypadku zakłócenia przepływu.

Wbrew zapowiedziom premiera Morawieckiego (Poradzimy sobie bez rosyjskiego gazu – od red.) Polska ewentualne embargo uderzyłoby w naszą gospodarkę.

W ub.r. wydaliśmy na rosyjski węgiel 2,5 mld zł, na surowy olej ropy naftowej 25,4 mld zł, na ciężki olej napędowy 8,8 mld zł, na skroplony propan (LPG) 0,6 mld zł i na gaz ziemny z gazociągów 2,2 mld zł – wynika z danych GUS. Mniej więcej połowa tych pieniędzy trafiła do budżetu Rosji, a z tej połowy około jednej dziesiątej poszło na ich armię.

W proporcjach wygląda to następująco:

  • węgiel z Rosji stanowił około 10 proc. naszego rynku,
  • około 56 proc. paliw wyprodukowanych w Polsce bazuje na ropie rosyjskiej,
  • około 20 proc. konsumpcji oleju napędowego w Polsce,
  • 47 proc. sprzedaży gazu przez grupę PGNiG to gaz z Rosji.

Eksperci uspokajają. Nie grozi nam brak dostaw

Jednak, jak zapewniają eksperci, mimo kosztów (co pewnie odbiłoby się na cenach detalicznych) Polska jest w stanie zrezygnować z rosyjskiego gazu. Bez obaw o ciągłość dostaw.

W Polsce przeprowadzenie embargo na ropę jest według ekspertów wyobrażalne. Owszem, wiązałoby się z kosztami, ale dostawy nie byłyby zakłócone. Testem dla Naftoportu był rok 2019, kiedy blisko 46 dni nie płynęła do Polski ropa naftowa rurociągiem Przyjaźń. I test został zdany na ocenę pozytywną – ocenia Rafał Zywert, analityk rynków finansowych BM Reflex.

Mieliśmy kilka dni temu informację, że Kanada nałożyła embargo na import rosyjskiej ropy. Gdyby kolejne gospodarki to zrobiły, to całą sytuację można rozpatrywać z dwóch perspektyw. Dla Rosji i jej budżetu byłby to cios, bo z ropy ma najwyższe zyski finansowe. Nakładając embargo, osłabiamy jej wydatki na zbrojenia. Z perspektywy odbiorcy w Polsce natomiast co może oznaczać embargo? Mamy przecież Naftoport i możemy sprowadzić ropę z dowolnego źródła. Nawet to robiliśmy w 2019 r., gdy ropa była zanieczyszczona i Rosja zatrzymała dostawy. Wtedy się udało – komentuje dla Business Insidera dr hab. Mariusz Ruszel, prof. Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej oraz Prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza.

Zatem nic dziwnego, że rząd polski jest za wprowadzeniem embarga na gaz wewnątrz całej UE.

A Europa się boi i waha

Napotyka jednak na silny opór wewnątrz państw członkowskich. Są państwa w Europie, które bazują na rosyjskim surowcu.

Niemcy importują około połowy swojego gazu z Rosji, podczas gdy Francja otrzymuje tylko jedną czwartą dostaw z tego kraju – wynika z najnowszych dostępnych danych. Największym źródłem francuskiego gazu jest Norwegia, dostarczająca 35 proc. surowca.

W gronie najbardziej zagrożonych państw znalazłyby się też Włochy – uzależnienie od rosyjskiego gazu to 46 proc. dostaw.

Wielka Brytania połowę dostaw gazu czerpie ze źródeł krajowych i importuje głównie z Norwegii, a w tym także z Kataru. Na liście głównych odbiorców Rosji nie ma także Hiszpanii, której największymi partnerami handlowymi są Algieria i USA.

Niektóre mniejsze kraje europejskie (Macedonia Północna, Bośnia i Hercegowina oraz Mołdawia) polegają wyłącznie na rosyjskim gazie.

Według najnowszych dostępnych danych w Finlandii i na Łotwie zależność od Rosji przekraczała 90 procent dostaw gazu, a w przypadku Serbii – 89 procent.

Potrzebne nowe terminale

Gaz dostarczany jest do odbiorców głównie gazociągami, bo transport morski podnosi jego cenę. Wiele krajów, w tym Niemcy, planuje szybką rozbudowę w Europie terminali gazowych. Mają one uniezależnić kontynent od jednego dostawcy, który okazał się fizycznie niebezpieczny dla sąsiadów i niebezpieczny dla gospodarki unijnej, eskalując ceny.

Obecnie działa w Europie ponad 30 terminali, w tym polski w Świnoujściu z mocą regazyfikacyjną 5 mld m sześc. rocznie. Po rozbudowie w 2024 r. ma mieć 8,3 mld m sześc.

Nie można zapomnieć o Baltic Pipe, który ma sprowadzać gaz z Norwegii, co da dodatkowe 10 mld sześc. Obecnie zużywamy w Polsce rocznie około 20 mld m sześc. gazu.

Źródło: Business Insider

comments icon0 komentarzy
0 komentarze
345 wyświetleń

Napisz komentarz…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *