Przed nami tłusty czwartek. Skąd pomysł na tego rodzaju świętowanie? Jaka jest jego tradycja? Jak i ile zjeść? A przede wszystkim co zjeść? O tym przeczytacie w poniższym artykule.
Tradycja tłustego czwartku
Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że tłusty czwartek ma swoje korzenie w zamierzchłych czasach. W tradycji chrześcijańskiej symbolizuje ostatni dzień hucznych zabaw, ostrzegając, że nadchodzi Wielki Post. Zawsze jest on w ostatni czwartek przed Wielkim Postem, więc jest świętem ruchomym zależnym od Wielkanocy.
Początki tego święta sięgają czasów pogańskich. Wówczas, święto tłustego jadła obchodzono w dzień, gdy pojawiały się pierwsze oznaki nadchodzącej wiosny. Wytaczano beczki z winem, zabijano najtłuściejsze zwierzęta i pieczono placki. Nie były to oczywiście pączki jakie dziś znamy. Ówczesne placki z ciasta chlebowego wypełniano tłustą słoniną, mięsem i ziołami.
Zwyczaj ten szybko się rozpowszechnił, wiadomo każde święto, które pozwala najeść się i napić, szybko zyskuje zwolenników.
Przyjęło się zatem, że tłusty czwartek to przede wszystkim dzień, w którym możemy bezkarnie najeść się słodkimi wypiekami. Choć królem tłustego czwartku są oczywiście pączki, to nie są one jedynym dostępnym smakołykiem. W zależności od regionu, ludzie w tym dniu zajadają przeróżne racuchy czy kaszubskie ruchanki, faworki i purcle.
Większość z nas lubi zjeść coś słodkiego, to jednak ze względu na kaloryczność tych produktów, ograniczamy ich spożycie. Utarło się, że w tłusty czwartek możemy sobie pozwolić na więcej. Na ile jednak?
Obciążenie dla organizmu
Zjedzenie dużej ilości pączków jest obciążeniem także dla zdrowego organizmu – przypominają przed tłustym czwartkiem lekarze.
Jeden pączek to około 300 kalorii. Tyle samo energii dostarczy sześć brzoskwiń, 800 gramów fasolki szparagowej czy ważący około 300 gramów kotlet z piersi indyka bez skóry. Eksperci wskazują, że jeden pączek nie pozostawi szkodliwych śladów u osoby zdrowej, jeśli po jego zjedzeniu pół godziny pogra w squasha, 35 minut będzie pływać, 20 minut będzie jeździć na rowerze, 15 minut biegać lub przez pół godziny tańczyć.
Kto powinien uważać z pączkami?
Spożycie pączków to wyzwanie dla kilku narządów – żołądka, trzustki i wątroby. Unikać tych przysmaków powinny osoby, które cierpią na zapalenie trzustki czy przewlekłe choroby wątroby. – Nadmiar kalorii, które organizm spożyje, musi być jakoś spożytkowany. Jeżeli dana osoba tego nie spali i zamiast tego usiądzie przed telewizorem, musi się to odłożyć i w najczęściej w pierwszym rzędzie odkłada się w wątrobie – wyjaśnił gastroenterolog Robert Moor-Jankowski.
Gdzie kupować?
Warto jednak zwrócić uwagę na to gdzie kupujemy pączki. Najlepiej byłoby je zrobić samemu, nie każdy jednak ma na to czas i ochotę.
Dlatego decydując się na zakup tych słodkości nie zwracać uwagi na cenę. Zdecydowanie lepiej wybrać renomowaną cukiernię niż zakupy w supermarkecie.
W sklepach wielkopowierzchniowych pączki zazwyczaj są sprzedawane w plastikowych opakowaniach, ale również luzem. Kuszą nie tylko idealnym wyglądem, ale także ceną. Czasami kosztują nieco ponad złotówkę za sztukę. Właśnie w tym miejscu powinna się nam zapalić czerwona lampka, bo w tym przypadku cena zdecydowanie idzie w parze z jakością.
Zdaniem dietetyków pączki, jako produkt wysoko przetworzony, z reguły zawierają duże ilości cukru i nasyconych kwasów tłuszczowych. W pączkach z supermarketu poza tradycyjnymi składnikami znajdziemy szereg zbędnych dodatków: emulgatory, cukier pod wieloma nazwami, olej palmowy (źródło nasyconych kwasów tłuszczowych), sztuczne aromaty. Wszystkie wymienione substancje powinniśmy ograniczać w swojej diecie.
Dlatego warto postawić na sprawdzone produkty. Nawet kosztem wyższej ceny. Mali producenci, zwłaszcza cukiernie, oferują produkty, których skład wcale nie musi być długi i toksyczny dla naszego organizmu.
Pączki oprócz składników w nich zawartych różnią się też ceną. W marketach, jak to w dużych sieciach, znajdziemy te najtańsze, ale za to nafaszerowane chemią. Im mniejszy sklep tym wyższa cena.
W osiedlowych piekarniach możemy spodziewać się nieco wyższych cen, które mogą się wahać od trzech do czterech złotych, a w dobrej cukierni jeden pączek może kosztować nawet osiem złotych. Co roku głośno jest również o pączkach Magdy Gessler. Z oficjalnej strony „Delikatesów u Fukiera” można się dowiedzieć, że za jednego pączka z konfiturą wiśniową, malinową lub różaną trzeba zapłacić 12,38 zł.